Pozdrowienie dla chorych i cierpiących - 2

Drodzy chorzy przyjaciele!


"Rzekł jej Jezus: Jam jest zmartwychwstanie i żywot, kto we mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie" — Jan 11,25

Uwierzyć w Jezusa Chrystusa to znaczy związać z Nim swoje życie, obrać Go za swego Pana i Przewodnika. Wyrazem tej wiary jest miłość, posłuszeństwo i zaufanie do Niego.

Realne przeżywanie wiary wyraża się w powierzeniu Jemu naszego życia takim, jakim ono jest w tej chwili. Obyśmy mogli wyznać: Wierzę w Niego i teraz, trudnych dniach, jakie nastały, w chorobie i niedoli. Nawet jeśli ból nie ustanie, On czuwa nade mną. W takim zaufaniu możemy przeżyć i w dniach trudnych wielkie błogosławieństwo pewności życia, które daje Jezus. Wiara nasza jest, niestety, często słaba, powinniśmy więc ciągle prosić: Panie, wzmocnij naszą wiarę.


    "Stanął Jezus i wołał mówiąc: Jeśli kto pragnie, niech do mnie przyjdzie i pije" — Jan 7,37

Te słowa mają nam na nowo uświadomić, że Pan Jezus nie jest Postacią na wyjątkowe dni i święta. Wszak w Swojej ziemskiej wędrówce, stale spotykał tych, którzy byli obciążeni i utrudzeni troską i chorobą. Na kartach Ewangelii spotykamy Go w domu, gdzie biło smutne i obciążone winą serce Zacheusza. Innym razem w rodzinie, w której serca okryte były żałobą po stracie najbliższej osoby.

Jak dobrze, że bliskie są Jemu i dzisiaj nasze codzienne przeżycia i sprawy.

A jednak spotykamy również Pana naszego na kartach Ewangelii w czasie uroczystych, wielkich świąt w świątyni. Ale i tutaj bliski jest stęsknionym i smutnym sercom. On wiedział, że nawet najbardziej podniosły nastrój świąteczny nie może zaspokoić pragnienia i tęsknoty ludzkiego serca.

Jezus szukał w tym tłumie tych, którzy odczuwali pragnienie pojednania swego serca z Bogiem i ludźmi. Brak tego pojednania i harmonii jest i dzisiaj powodem tak licznych nie tylko duchowych, ale i psychicznych dolegliwości.

Jezus więc wołał: Jeśli kto pragnie... Z dalszej relacji wiemy, że ci, którzy poszli za tym wezwaniem nie zawiedli się.

Obyśmy i my zrozumieli, że nie zewnętrzne okoliczności czynią nas zadowolonymi i szczęśliwymi, ale sprawić to może tylko ON, który i dziś zbliża się do nas ze Swoją łaską, miłością i pokojem, jako żywy i zmartwychwstały nasz Pan i Zbawiciel.

Obyśmy mogli z całego serca wyznać, że:

    „Mam żyjącego Zbawcę, On jest na świecie dziś. Ja wiem, że On zmartwychwstał, choć świat nie wierzy mi. On żyje. On żyje. Pan Jezus żyje dziś. Zapytasz skąd ja o tym wiem? On żyje w sercu mym”.

    „Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie” – Mat. 7,21

Nawet wówczas, gdy jesteśmy unieruchomieni chorobą w domu czy w szpitalu, możemy być czynicielami woli Bożej lub zaprzeczeniem tego.

Oto garść krótkich sentencji, jakie dojrzały w sercu głęboko związanym ze Słowem Bożym. Oparte na jego prawdach, udzielają praktycznych rad, które mogą być wymownym świadectwem wiary:


Pan Jezus rzekł: „Oto wszystko nowe czynię...” – Obj. 21,5. Zaś Ap. Paweł wyznaje z głębi serca: „Jeśli kto jest w Chrystusie nowym jest stworzeniem, stare rzeczy przeminęły, oto wszystko stało się nowym” – 2Kor. 5,17.

Do powyższych słów pragnę dołączyć, dość oryginalny komentarz. Oto w jednym z tygodników szwajcarskich ukazał się artykuł p.t. „Lekarze mają głos” Ze względu na treść tych wypowiedzi chcę przytoczyć dwie z nich.

Ordynator-Chirurg dr Max Daniel:

„Nowoczesna technika i jej wspaniałe sukcesy są dziś na ustach wielu. Coraz bogatsze odkrycia dokonywane na ziemi i w kosmosie mają nas jednak doprowadzić do poznania wszechmocnego Boga i Jezusa Chrystusa.

Zostaw swój opór, poznaj siebie samego i swoją winę wobec Boga i ludzi, uchwyć się darowanego w Jezusie Chrystusie zbawienia. Wtedy serce Twoje wypełni pokój i pewność oparta na mocy Bożej. Czyż tego nie potrzeba nam ludziom obecnego tak niespokojnego stulecia?

Bóg dopuścił na nas lęk przed nieznaną przyszłością, duchowe i materialne problemy, abyśmy się ocknęli i zaczęli liczyć się z Nim i Jego wolą.

My lekarze i przyrodnicy, szczególnie wysoko cenimy wszystkie wspaniałe tajemnice w niezgłębionej księdze przyrody. Niezależnie od tego, moim gorącym życzeniem jest abyś i Ty drogi Czytelniku w swej cząstce duchowej przekształcony został w obraz Jezusa Chrystusa”.

Prof. dr L. Roemheld, Internista:

„Jako lekarz spotykam ciągle ludzi, którzy szukają ulgi i pomocy, wyłącznie w rzeczach zewnętrznych, w zastrzykach, tabletkach i kuracjach...

Oczywiście, że te środki pomocy są ważne, mogą bowiem złagodzić nie jeden ból i cierpienie. Powinniśmy być wdzięczni, za te liczne możliwości, którymi dysponuje współczesna medycyna.

A jednak aktualne jest pytanie: jak w sposób głębszy i trwalszy można pomóc człowiekowi w jego licznych zewnętrznych i wewnętrznych niedomaganiach i biedach?

Im dłużej pracuję jako lekarz, tym bardziej dziękuję Bogu za pomoc, którą On daruje przez modlitwę, przez Słowo Swoje i przebaczenie w Jezusie Chrystusie. O prawdzie i realności tych słów mogłem się w mojej praktyce przekonać już wiele razy”.


    „Wspominam dzieła Pańskie, zaiste wspominam Twoje dawne cuda” – Ps. 77,12

Jak zupełnie zagubionym czuje się turysta, który nagle znalazł się w nieznanej okolicy, bez przewodnika, z kończącymi się zapasami żywności. Ilustracją takiej właśnie krytycznej sytuacji, był niezwykle ciekawy film pokazany w TV, który ukazał tragedię kanadyjskiego patrolu zagubionego w bezkresnych śniegach arktycznej zimy.

Podobnie czujemy się i my, gdy wokół nas zapada ciemna noc rozczarowania i niepowodzeń. Ale i nawet w takiej sytuacji może być zupełnie inaczej, kiedy realnymi stają się dla nas słowa wyznania Autora pieśni: „Gwiazdą w mych ciemnościach...”.

Tą szczególną gwiazdą na horyzoncie naszego życia jest nasz Pan i Zbawiciel Jezus Chrystus. Jego działanie i kierownictwo. Oto Autor powyższego Psalmu uświadamia sobie również wiele dowodów działania i mocy Bożej jakie były i jego udziałem. O ileż więcej dowodów mocy i miłości Bożej my możemy przeżywać, gdy nasze życie świadomie powierzymy w ręce Boże.

Pewność Jego wiernej obecności, stanie się dla nas źródłem wewnętrznego pokoju duszy i serca. Obyśmy tylko skupili naszą myśl i złożyli swoją ufność w Nim, który mówi do nas: „Niechaj się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka...” Jan 14,2.


    „Panie Słowo Twoje jest pochodnią dla nóg moich...” – Psalm 119

Jeszcze raz pragnę Drodzy Przyjaciele sięgnąć do wypowiedzi dwóch lekarzy, którzy na pytanie czym jest dla nich Pismo św. Biblia, tak odpowiedzieli: Dr med. E. Gamber: „Z wielką radością i wdzięcznością wyznaję, że Biblia stała się dla mnie bardzo cenną. Ona nadała mojemu życiu właściwą treść. Żałuję tych wszystkich lat, kiedy wewnętrznego światła i pokoju szukałem w różnych kierunkach ludzkiej filozofii. Jednak w końcu Słowo Boże stało się dla mnie źródłem ożywczej wody po wędrówce przez posuchę ludzkiej mądrości. Moja osobista i serdeczna rada: Znajdź sobie czas by czytać Ewangelię, w niej poznać Jezusa Syna Bożego jako swojego Zbawiciela. Przyjdzie bowiem taka godzina i w Twoim życiu, w której Jego bliskość, będzie miała dla Ciebie większe znaczenie niż cały świat”.

A oto słowo naczelnego lekarza dr med. A. Lechlera:

„Biblia jest dla mnie Słowem Boga, które On objawił ludziom przez Ducha Świętego. Jest ona dla mnie pomocą i oparciem w szczególnie trudnych chwilach... Pomaga podnieść mi się z moich załamań, napomina mnie gdy chcę obrać złą drogę w postępowaniu z moim otoczeniem. Służy mi do poznawania woli Bożej i zdrowej nauki chrześcijańskiej. Wiara, która zrodziła się z działania Słowa Bożego, pomaga mi i w moim życiu zawodowym.

Jako chrześcijanin wiem, że zarówno sukcesy, jak i niepowodzenia w mojej pracy pochodzą od Boga, który mi je zsyła dla wewnętrznego dojrzewania. Przez wiarę i czytane Słowo Boże, otrzymuję codziennie wewnętrzną siłę i radość, która mi pomaga w pracy. Bez tego bym się szybko zniechęcił i załamał”.

Powyższe wyznania to tylko małe okruchy doświadczeń tysięcy współczesnych chrześcijan, naśladowców i uczniów Jezusa Chrystusa.


    „A z Jego pełni myśmy wszyscy wzięli, i to łaskę za łaską” – Jan 1,16

Na dalekiej Alasce żył myśliwy, który trudnił się zdobywaniem kosztownych futer. Kiedy posiadł ich już większą liczbę, wybierał się z nimi do miasta. Prowadził on bardzo surowe i samotne życie.

Pewnego razu w wędrówce przez lasy spotkał innego, podobnie jak on samotnego człowieka. Ten zwrócił się do niego ze słowami: „Odkryłem bogatą żyłę złota, czy nie przyłączyłbyś się do mnie?”. Myśliwy nie namyślając się wiele, pozostawił swe futra i stał się poszukiwaczem złota.

Podobnie dzieje się w życiu ludzi, którzy na swej drodze spotykają żywego Jezusa Chrystusa w Jego Słowie i Sakramencie. Znajdują w Nim coś nieporównywalnie wielkiego.

Tak było w życiu apostołów. To, co uważali do tej pory za cenne, zostawiali na boku, i szli za Jezusem, od którego otrzymywali łaskę.

Ta rzeczywistość może stać się i naszym udziałem, wzbogacić nas oraz umocnić nasze serce, cierpiące pod brzemieniem winy, smutku, choroby i osamotnienia.


    „Oto Bóg zbawieniem moim. Zaufam i nie będę się lękał” – Izaj. 12,2

Nasze życie możemy porównać do szkoły, w której do ostatnich dni nabywamy nowych doświadczeń. Powstaje jednak pytanie, czy jesteśmy we właściwej szkole. Czy ona nas wzbogaca, czy zuboża? Zależy to od tego, kto jest naszym Mistrzem i Panem. Jeżeli najwyższym autorytetem jesteśmy sami dla siebie, wówczas szybko załamujemy się w obliczu trudności, choroby czy smutku. Jakże trudno nam ostać się wobec coraz to nowych przeciwności i problemów.

Jednak jako ludzie wierzący winniśmy zawsze na nowo uświadamiać sobie, że wszystko, co nas spotyka w tej szkole życia, pochodzi z ręki Bożej. Gdy jesteśmy pewni, że naszym Mistrzem i Panem jest Jezus Chrystus, wtedy możemy wyznać z Izajaszem: „Oto Bóg zbawieniem moim. Zaufam i nie będę się lękał”. Będzie to wyznanie naszego serca.


    „Dobrze jest dziękować Panu i opiewać Imię twe, o Najwyższy, obwieszczać z rana łaską twoją, a w nocy wierność twoją” – Ps. 92,2-3

Pewien chrześcijanin na pytanie, w czym leży tajemnica jego pogodnego usposobienia, odpowiedział: „każdego poranku, gdy się budzę, modlę się słowami: Dziękuję Ci, Panie Jezu, że wykupiłeś mnie z grzechów moich. Dziękuję Ci, Panie, że jestem Twoją własnością”. W ten sposób – mówił dalej – opieram się na łasce Bożej. Tak umocniony wchodzę w nowy dzień z ufną radością.

Jakże często nasze dni są pełne narzekania i goryczy, troski i niepokoju. Brakuje nam tego, o czym mówi psalmista. Gdy pójdziemy za jego wezwaniem, przekonamy się, że w dziękowaniu ukryta jest wielka moc. Przeżyjemy, że każde dziękowanie jest sposobnością do otrzymania nowej łaski i mocy od Pana, a każdy dowód łaski rodzi nowe dziękczynienie.

Wtedy i my będziemy pełni pogody ducha, którego nam tak często brak. Oby to stało się naszym udziałem w dniach choroby, gdy troski w szczególny sposób trapią nas i pogarszają osłabione siły.

Pogodę ducha, wewnętrzną radość chce i może nam dać nasz Pan i Zbawiciel, gdy złożymy na Niego ciężar naszych win i grzechów.


    „A wyszedłszy /Jezus/ z synagogi, wstąpił do domu Szymona. A teściowa Szymona miała wielką gorączką i wstawiali się u niego za nią” – Łuk 4,38

Oto zakończyło się nabożeństwo. Ludzie wracają do swego codziennego życia. Piotr pragnie jednak być nadal z Jezusem i zaprasza Go do swego domu, gdzie leży jego ciężko chora teściowa. Pan wchodzi w progi tego domu, wkracza w codzienność troski i biedy rodziny apostoła.

Jakże wielu chrześcijan uważa, że Jezus jest tylko wtedy wśród nich obecny, gdy są na nabożeństwie, gdy słuchają Jego słowa. Nie umieją z Nim łączyć swojej codzienności.

Jeżeli nasze życie codzienne jest pozbawione obecności Pana, to znaczy, że Go jeszcze naprawdę nie znamy. Jezus nie chce zostać przed drzwiami naszego życia. Pragnie w nie wkroczyć i jak w domu Piotra, tak i w naszym domu, rodzinie i sercu okazać swoją moc i zmiłowanie. Jezus chce być bliski nas nie tylko w szczytowych momentach naszego życia, ale na każdy dzień. Zwłaszcza, gdy czujemy, jak bardzo słabną nasze siły, jak nierówny jest puls naszego życia modlitwy i wiary.

Oby naszą najczęstszą i z głębi serca wypływającą modlitwą były słowa:

    Z dnia na dzień o rzeczy trzy ja proszę Cię:
    By jaśniej Cię widzieć, mocniej Cię kochać,
    lepiej naśladować z dnia na dzień.

    „Bliski jest Pan tym, których serce jest złamane, a wybawia utrapionych na duchu” – Ps. 34,19

W pięknych górach, które ciągną się nad polsko-czeską granicą, jest wiele wspaniałych potężnych drzew. Lecz po silnym wietrze dużo z nich leży na ziemi. Wiatr wyrywa je z korzeniami. Przedstawiają wówczas żałosny obraz.

Jest to ilustracją naszego serca. Z natury swej jest ono dumne i zadowolone z siebie. Ale gdy nas dosięgnie „burza” troski, choroby czy bolesnego rozczarowania, wówczas odczuwamy, że to, co w nas było takie pewne i dumne, zostało złamane.

Jest to jednak ból, który może zamienić się w błogosławieństwo. Wtedy właśnie możemy doświadczyć prawdy słów zawartych w Psalmie 34,19: „Bliski jest Pan tym, których serce jest złamane”.

Serce „złamane”, rozpamiętujące swój grzech, to serce otwarte na działanie Ducha Św. Tak bardzo potrzeba nam tego zwłaszcza w chorobie i doświadczeniu. Wtedy bowiem przybliża się do nas nasz Pan i Zbawiciel. Serce złamane to serce otwarte na Słowo Boże. To serce, które przez wiarę znajduje w Nim ukojenie. Prawdę tę możemy wyznać słowami pieśni:

    Tu serce me.
    Ostoją jego krzyż,
    Pokojem – Chrystus Pan.
    Ach, błagam Cię,
    Do nędzy mej się zniż
    Z pociechą Twoich ran.
    Zbawienie, pokój, zmiłowanie
    Znajduję w ranach Twoich, Panie,
    To serce me.

    „Tak mówi Pan: Pouczą ciebie i wskażą ci drogą, po której masz iść; będą ci służył radą, a oko moje spocznie na tobie” – Psalm 32,8

Gdy matka patrzy w oczy swego dziecka, wtedy ono tak wiele może odczytać z jej spojrzenia. Jakże bliski jest wtedy duchowy kontakt tych dwóch serc. Ktoś powiedział, że nasze oczy są oknami duszy, dlatego też nasz wzrok może być podobny do ciepłych promieni i ogrzać bliźniego, albo też może być zimny, wprost przeszywający.

W powyższym słowie Bóg mówi do swoich wiernych... „oko moje spocznie na tobie”. Tak bliski pragnie być każdego z nas. Od nas jednak zależy czy antenę naszego serca nastawimy na Jego Słowa i zawarte tam dla nas prawdy.

Bóg pragnie nam przez Swoje Słowo doradzać i wskazywać drogę, którą mamy iść, postawę jaką mamy w danej sytuacji przyjąć... Abyśmy mogli być przez Niego prowadzeni, nasze życie wewnętrzne musi być uporządkowane. A czas choroby, który nam się tak bardzo nie podoba, jest sposobnością, w której możemy się uciszyć i spojrzeć w głąb własnej, często niespokojnej i obciążonej grzechem duszy.

Bliskości i kierownictwa Boga będziemy doświadczać, gdy zaczniemy poważnie traktować nasz osobisty kontakt z Bogiem przez modlitwę i czytanie Jego Słowa. Wówczas nawet w największym osamotnieniu, w czasie długich tygodni pobytu w szpitalu, nie będziemy się czuli zapomniani, a w czasie bezsennych nocy nie będziemy zatrwożeni. Bowiem głęboka pewność bliskości Boga i Zbawiciela wypełni naszą duszę głębokim pokojem.

    Moim jest pokój w burzliwym żywocie.
    Boleści me koi, nawilża mi skroń.
    Nie kupisz go w świecie za skarby i krocie
    Pan dać go chce darmo, więc spiesznie idź Doń
    On wszystkich miłuje, w ofierze się dał,
    bo wyrwać Cię z śmierci i zbawić Cię chciał.

    „Oto Król twój przychodzi...” – Mat. 21,5

Właściwa treść Świąt Bożego Narodzenia jest bardzo bogata. Lecz my, niestety, tak mało mamy chęci i czasu, aby się uciszyć i ubogacić darami, które ma dla nas Jezus Chrystus.

On bowiem jest centralną postacią Adwentu i Świąt Godowych. My jednak wplątani w codzienne kłopoty i problemy, borykamy się sami w swej bezradności i napięciu.

Nie tylko, gdy jesteśmy zaabsorbowani pracą, lecz i na łożu choroby mamy przytłumiony duchowy wzrok i słuch. A przecież Jezus Chrystus chce nas, zwłaszcza w dniach Świąt obdarzyć tak bardzo potrzebnymi darami, którymi są radość i pokój serca.

Dary te wypływają z pewności, że On jest i dziś tym samym Bogiem mocnym, Ojcem wieczności, Księciem Pokoju. Każde z tych wspaniałych imion ma swoje głębokie znaczenie.

    Ty jesteś, Boże, tarczą moją,
    Twa łaska nowych mi udziela sił.
    Gdym błagał Cię o pomoc Twoją,
    Tyś mi obroną i pociechą był.
    Dlaczego bym się miał przyszłości bać,
    Gdyś raczył mi dowody łaski dać.

Oby wyznanie autora tej pieśni było naszym głębokim.


    „Lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają” – Izaj. 40,31

Powyższe słowa dotykają bardzo aktualnej sprawy. Każdy człowiek w głębi serca, bez względu często na wiek, stanowisko i światopogląd, tęskni za tym, by jego istota wypełniona została nową siłą, energią i zapałem do przezwyciężenia codziennych trudności. Tak było zawsze, a dziś wśród epidemii pośpiechu i tempa, jakie nadaje codzienne życie, jest to szczególnie nam bliskie. Tej siły, o której mówi prorok, potrzeba nie tylko tym, którzy pracują zawodowo, lecz również wszystkim wyczerpanym chorobą i cierpieniem.

Jakże często myślimy: Cóż wiedzą inni o moich trudnych godzinach życia? A jakże niełatwe są nieraz te dni, tygodnie, miesiące, gdy obciążeni jesteśmy troską o najdroższe nam osoby, gdy odczuwamy winę naszego zaniedbania...

I oto Słowo Boże mówi nam skąd ludzie czerpią odnowę siły do dalszego działania.

Czy tak jest naprawdę, czy to nie fikcja i marzenie? Nie. Bowiem byli dawniej i są dzisiaj ludzie, którzy ten fakt mogą potwierdzić z własnego doświadczenia.

Jacy to ludzie? Kim oni są? Zwyczajni, spotkać ich możemy wszędzie. W domu, w biurze, na ulicy, w fabryce i na roli. To ci, którzy jak mówi Słowo Boże: Ufają Panu.

Ufać Bogu, to znaczy po prostu skoncentrować na Nim, na Jego Słowie całą swoją uwagę. Tacy ludzie w pełni liczą się z Bogiem. Jezus Chrystus jest dla nich realnym, autorytatywnym Panem i Zbawicielem. Pisząc te słowa, muszę wyznać, że tak często w trudnych sytuacjach, gdy moje naturalne siły zawodzą, doświadczam rzeczywistości powyższego Słowa.

Tego też życzę i o to dla Was się modlę, Drodzy chorzy i cierpiący Przyjaciele.