Robert Cleaver Chapman – 2

"Ależ tak" – brzmiała odpowiedź. "Chcę, aby było więcej takich ludzi, których dusza, jak napisano w Psalmie 119:25 'przylgnęła do prochu'. Wtedy też mielibyśmy więcej ożywionych 'według słowa twego'".

Młody człowiek, w przekonaniu, że Bóg chce, aby jego mały dom był "domem gościnnym" dla chrześcijan, otwierał drzwi na oścież przed każdym, kto do niego przychodził. A kiedy przez jakiś czas nikt się nie pojawiał, modlił się w tej intencji. Nigdy nie martwił się o to, czy wystarczy dla wszystkich miejsca, gdyż twierdził, że: "Pan zajmie się tym". Tak też było, nikt nigdy nie odszedł od drzwi.

Chapman miał zwyczaj polerować buty swoich gości. Kiedy niektórzy protestowali, nalegał, mówiąc, iż Jezus kazał nam umywać nogi świętych, a przy dzisiejszej cywilizacji, najbardziej podobną czynnością do tej jest czyszczenie butów.

Takie panowało przekonanie o obecności miłości w tym skromnym domku, że zagraniczny list z adresem R. C. Chapman, Uniwersytet Miłości, Anglia, doręczony został prosto do jego domu.

Pewien gość z Ameryki, który odbył krótki kurs w tej instytucji niebiańskiego nauczania, opisał, jak Chapman wstawał o trzeciej trzydzieści rano, spędzał całe przedpołudnie na modlitwie i studiowaniu Słowa, przerywając to z konieczności przygotowaniem śniadania, rozpalaniem ognia i innymi domowymi obowiązkami.

Najbardziej zadziwiające w Chapmanie było to połączenie autorytetu i pokory; wydawało się, że jego interpretacja Pism stanowiła wyrocznię. Jednocześnie, kiedy towarzyszył swemu gościowi w drodze na stację, zwracał uwagę na każde jego słowo, tak jakby nie mógł sobie pozwolić na pominięcie czegokolwiek, co mogłoby przyczynić się do głębszego duchowego zrozumienia.

Społeczność Chapmana z Bogiem była bardzo intymna. "Kiedy skłaniam się przed Bogiem, Bóg nachyla się do mnie" – twierdził. A także: "Tak jak ojciec i dziecko robią wszystko, aby przypodobać się sobie, tak ja robię wszystko, aby przypodobać się Bogu, a Bóg robi wszystko, aby zadowolić mnie".

Powiedziano mu o pewnym "perfekcjoniście", który twierdził, iż powrócił do stanu Adama, narodzonego bez grzechu i jedynie w chwilach, gdy nie strzeże swojej duszy, istnieje możliwość, że będzie czynił zło.

"Stan Adama" – Chapman wykrzyknął z zapałem. "Powrót do stanu Adama! Za nic w świecie nie zamieniłbym się miejscem z Adamem przed Upadkiem".

Chapman pielęgnował braterską miłość. Jeden z jego krewnych, odwiedzając go, zaglądnął do jego spiżarni i spytał, czy może kupić dla niego trochę żywności. Chapman zgodził się, pod warunkiem, że kupi je u pewnego sklepikarza, którego wymienił po imieniu. Kiedy ów kupiec, zadowolony z wielkości zamówienia dowiedział się, iż ma to być dostarczone Chapmanowi, którego nie cierpiał, nie mógł w to uwierzyć i był całkiem zbity z tropu. Po dostarczeniu zakupów, człowiek, który wcześniej pogardzał Chapmanem, upadł na twarz przed tym mężem Bożym płacząc i prosząc o przebaczenie.

Kiedy mówiono mu o potknięciu jakiegoś człowieka, Chapman zwykł był mówić: "Chodźmy do naszego brata i powiedzmy mu o tym”. Pewnego dnia jedna z członkiń zboru przyszła do niego, wyrażając swoje zmartwienie z powodu postępowania pewnej siostry. Chapman posłuchał, a potem, kiedy ona kontynuowała swoją skargę, wyszedł na chwilę z pokoju. Wracając z płaszczem i Biblią, powiedział: "Wychodzę teraz".

Ależ panie Chapman, ja przyszłam po twoją poradę".

"Dam ci ją" – brzmiała odpowiedź – "kiedy pójdziesz ze mną do tej siostry. Widzisz, nigdy nie sądzę po pozorach, lecz zawsze muszę wysłuchać obu stron".

Z największą niechęcią zborowniczka poszła razem z nim. Po jakimś czasie wspólnej rozmowy całej trójki, z pokorą wyznała, że brakuje jej miłości.

Jeśli ktokolwiek w jego obecności krytykował kazanie mówcy, jego reakcją było: "Chodźmy i powiedzmy mu o tym". Natychmiast też podnosił się z krzesła. Taka postawa bardzo skutecznie hamowała dalszą krytykę. W taki sposób jego parafianie zrozumieli, jak bardzo nienawidzi plotkarstwa.

W innej sytuacji, gdy razem z jednym zborownikiem chodził od domu do domu, spotkał kobietę, która poczuła się w obowiązku porządnie go zbesztać. Przez chwilę słuchał, nie odzywając się. Potem zawołał swego przyjaciela, znajdującego się po drugiej stronie ulicy: "Drogi bracie, posłuchaj tej siostry; ona mówi mi wszystko, co leży jej na sercu". Nie trzeba chyba mówić, że jej strumień obelg od razu wysechł.

Bóg sprawił, że życie Jego sługi było długie i pożyteczne. Ostatnie kazanie wygłosił w przeddzień swych dziewięćdziesiątych ósmych urodzin. W wieku dziewięćdziesięciu dziewięciu lat Robert Chapman odszedł ze słowami na ustach: "Pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum".

Bez wątpienia skarbiec literatury chrześcijańskiej byłby bogatszy, gdyby Robert Chapman w duchu samozaparcia, nie zniszczył większości swoich prac. Jednak z pozostałych skromnych źródeł możemy poznać charakter tego człowieka.

    Nasza potrzeba modlitwy jest tak częsta, jak chwile dnia; wraz ze wzrostem duchowości umysłu, nasza nieustanna potrzeba będzie odczuwana przez nas coraz mocniej.

    Kiedy widzimy, że nasze modlitwy i nasza praca jest jak ziarno pszenicy, spadające na ziemię, jest to dla nas wielką pomocą.

    Jeśli będziemy szukać najpierw śmierci i pogrzebu, będziemy w stanie trwać w cierpliwości; we właściwym czasie na pewno będziemy żąć obfite żniwo.

    Jedną z najlepszych odpowiedzi na modlitwę jest ta, że możemy trwać w modlitwie.

    Aby być mocnymi w wierze, potrzebne są dwie rzeczy - bardzo niskie mniemanie o sobie i bardzo wysokie mniemanie o Chrystusie.

    To, co jest najcenniejsze w oczach Bożych, często nie jest nawet zauważane przez ludzi.

    Aby wznieść się ponad pierwszego Adama, musimy żyć w ostatnim Adamie. Wtedy będziemy mogli w duchu użyć słów z Psalmu 8 i mieć wszystkie rzeczy pod swoimi stopami.

    Upadek królestwa jest w oczach Bożych niewielką rzeczą, w porównaniu z rozłamem wśród garstki grzeszników, odkupionych krwią Chrystusa.

    Dobry pracownik nabywa umiejętności poprzez swoje błędy.

    Chrystus dwukrotnie minął się z aniołami. W Swym poniżeniu upadł o wiele głębiej od nich; w Swym wywyższeniu wzniósł się wysoko ponad nich.

    Nie mieć nic i być niczym, to jest bogactwo, uciszenie, odpocznienie.


    - R.C. Chapman

źródło: http://www.oblubienica.eu