Jesteś...

No właśnie: kim? Takich jak ty jest wielu.

Pracujesz i wydajesz wiele na „uciechy” życia. A może i nie pracujesz, lecz dostajesz zapomogę, i też odpowiednio wydajesz. W każdym razie można ciebie spotkać w knajpach, w dyskotekach, barach – głównie w dni wolne od pracy.

Czy zwróciłeś już kiedyś uwagę, jak wyglądają w twoim mieście miejsca rozrywki i ich okolice w sobotnie i niedzielne wczesne poranki? Tu i tam nie mogą poruszać się o własnych siłach ci, którzy intensywnie praktykują tę samą, co ty, filozofię, wszędzie pełno śmieci, porozbijanych butelek, wymiociny, krew... Poza tym, uczestnicy rozrywek są w większości rozczarowani, niezadowoleni, zawiedzeni, poniżeni. Czasami po wytrzeźwieniu i przyjściu do siebie opowiada się później o tych wariackich przygodach – „ale było fajnie!“ – jednak tylko po to, aby komuś zaimponować.

Być może zaskoczę cię tutaj, jeśli napiszę, że o twojej filozofii przeczytałem też w Biblii: „Nie ma nic lepszego dla człowieka pod słońcem nad to, żeby jeść i pić, i weselić się. To niech mu towarzyszy w jego trudzie po wszystkie dni jego życia, które mu daje Bóg pod słońcem“ (Kaznodzieja 8:16). Te słowa napisał człowiek podobny do ciebie. On też... szukał! Właśnie tak, jak ty: ty szukasz wypełnienia próżni w tobie.

Tak można by określić twoją filozofię – i jest to jej pozytywny aspekt!

Innym pozytywnym aspektem jest ludzka dążność do wspólnoty. Kiedyś naraziłem się mówiąc, że knajpy i kościoły (zbory) mają coś wspólnego: i tu, i tam ucieka się przed samotnością, szuka towarzystwa.

Przekonałeś się już chyba, że stoję po twojej stronie. Nie potępiam Ciebie, znam twoją filozofię bardzo dobrze z obserwacji i próbuję zrozumieć. Ponieważ jednak widzę w niej spore luki, chętnie pomógłbym ci, gdybyś tylko uznał potrzebę pomocy. Tu bowiem tkwi twój główny problem: nie wiesz, że znajdujesz się w... niebezpieczeństwie. Chodzi głównie o twoją przyszłość (przecież zależy ci na niej!): tę „po wszystkie dni, które ci daje Bóg pod słońcem“, jak i tę bezgraniczną, wieczną po śmierci. Nie łudź się tylko, że takiej nie ma!

Zastanawiam się jeszcze, dlaczego Jezus narodził się w gospodzie, a nie np. w kościele lub w ratuszu?

Zapewne dlatego, aby tobie i takim jak ty wyraźnie wskazać, że to przede wszystkim On, Bóg, jest po twojej stronie. On chce wypełnić próżnię w tobie i uczynić twe życie prawdziwie atrakcyjnym i radosnym. Ty tylko otwórz się dla Niego!

Bóg da ci też odpowiednie towarzystwo mające kapitalną bazę i styl, a nie puste, bezkrytycznie naśladujące komercjalizmem nasączoną modę.

Jeśli zaś takowe trudno znaleźć, to może wspólnie coś zadziałamy? Co ty na to?

Stanisław Malina