JEDYNA DROGA

Pewien bankier i jego interesant usiedli naprzeciw siebie w biurze dyrekcji banku. Interesant, pochylony naprzód, mówił jak najbardziej poważnie, gdy nagle rozmówca przerwał mu.

„To śmieszne! To absurd! Głupstwo!". Zawoławszy tak, dumny bankier wydął pogardliwie usta.

„Dlaczego?". Zapytał go rozmówca.

„Dlaczego?". Powtórzył bankier. „Pan, człowiek myślący, pyta — dlaczego? Przecież to nonsens." I zaczął się śmiać ironicznie.

„Tak, panie" — odpowiedział rozmówca. „Pytam, dlaczego?".

Twarz bankiera zachmurzyła się, a w głosie jego zabrzmiało podrażnienie, gdy dawał odpowiedź.

„Dlaczego? Czy zamierza pan wmawiać we mnie, że śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu, za mnie, ma zadowolić Boga? Precz z takimi teoriami. Jeśli mam być zbawiony, to muszę tego dokonać własnym wysiłkiem".

„Ach; tak" — brzmiała odpowiedź. „Teraz wiem, w czym leży trudność. Myśli pan, że ma pan prawo wypracować sobie własną drogę i w ten sposób odrzuca pan i gardzi planem przygotowanym przez Boga".

„Co pan ma na myśli?" — zapytał bankier z drwiącym wyrazem twarzy.

„Proszę posłuchać. Przypuśćmy, że przychodzi do pana pewien człowiek i mówi: »panie bankierze, jestem w wielkiej potrzebie i chcę pożyczyć pewną sumę pieniędzy«. Proszę mi powiedzieć, kto miałby prawo ustalić terminy i warunki, na jakich mogłaby być udzielona pożyczka, pan jako bankier i właściciel, czy ten człowiek, który znalazł się w potrzebie?".

„Oczywiście, że ja. Ten ktoś musiałby uczynić wpierw zadość moim warunkom, zanim by dostał pieniądze" — odpowiedział bankier.

„Istotnie. A to przecież, panie, jest pozycja, w jakiej się pan znajduje. Jesteś pan biednym, bezradnym grzesznikiem, zgubionym i nieusprawiedliwionym, Bóg zaś jest wielkim bankierem. Przychodzi pan do niego po zmiłowanie i odpuszczenie. Proszę mi powiedzieć, kto będzie mieć prawo ustalenia terminów i warunków, na jakich możesz pan uzyskać Jego zbawienie? Proszę pamiętać, że jesteś pan człowiekiem w potrzebie, zaś Bóg jest jakby bankierem".

„Ach, nigdy nie spojrzałem na to w ten sposób", odpowiedział bankier ze zdumieniem. „Oczywiście, nie byłbym w stanie dyktować terminów. Bóg i tylko Bóg ma do tego prawo".

„Lecz mimo to wypracowuje sobie pan własny schemat, zapominając, że nędzarze nie mają prawa dyktować, a jedynie przyjmować warunki. Bóg zaś wciąż ofiarowuje swe zbawienie, według swego planu. Czy teraz odrzuci pan swoje plany, by przyjąć plany Boże? Czy gotów jest pan stanąć wobec Boga stosownie do Jego woli?".

„Niech mi Bóg dopomoże. Jestem gotów", odpowiedział bankier z pokorą, i nowe światło przedarło się w głąb jego duszy.

A jak jest z tobą, czytelniku? Czy pracowałeś sam nad swoją własną drogą? Wielu jest takich, którzy to czynią.

RELIGIA

Wielu ludzi myśli, że religia ich zbawi.

„Pani, jaki jest stan jej duszy?" — zapytał jeden angielski arystokrata pewną rosyjską damę.

„Sir," odpowiedziała szlachetna hrabina, „to jest sprawa pomiędzy moim spowiednikiem a Bogiem".

Czyż nie była ona wyznawczynią Kościoła Prawosławnego? Czyż nie wydawała wielkich sum na potrzeby tego Kościoła? Czyż nie wyznawała i czyż nie praktykowała wszystkich zasad tego wyznania? Czyż nie uczęszczała gorliwie na nabożeństwa cerkiewne? Dlaczegóż by więc miała się tym niepokoić? To nie była jej troska, to była troska Kościoła.

Tak, czytelniku, i ty może ufasz swemu członkostwu w Kościele. Ale chcę ci powiedzieć, że religia nie może zbawić. Żadna religia, ani protestancka, ani rzymskokatolicka, ani żydowska, ani prawosławna, ani koptyjska, ani muzułmańska, ani buddyjska ani konfucjańska, ani żadna inna religia nie może zbawić twej duszy. Tylko Jezus Chrystus może cię zbawić.

Możesz należeć do tylu Kościołów, do ilu zechcesz, a mimo to być zgubionym. Możesz być luteraninem, prezbiterianinem, metodystą, baptystą, anglikaninem lub kimkolwiek innym, a mimo to być zgubionym. Nie ma bowiem zbawienia w samym fakcie przynależności do Kościoła. Zbawienie jest w Chrystusie.

Religia nie może obdarzyć cię życiem, ty zaś musisz przyjąć nowe życie, aby być zbawionym.

Nikodem był religijny, lecz nie był zbawiony. Dlatego Jezus powiedział mu: „Musisz się na nowo narodzić". Faryzeusz był religijny, lecz nie był zbawiony (Łukasz 7:36-50). Korneliusz był bogobojny, dawał jałmużny, modlił się, pościł, lecz mimo to był zgubiony i potrzebował zbawienia (Dzieje Apostolskie 10:22).

Paweł był może najbardziej religijnym człowiekiem swoich czasów. Żył w swej religii od dzieciństwa. Mówił o sobie, że był gorliwcem oddanym Bogu. Był obrzezany i zachowywał zakon nienagannie. A jednak mimo to był w obliczu Boga grzesznikiem. Był zgubiony, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy. On również potrzebował zbawienia dla usprawiedliwienia przed Bogiem, którego nie posiadał. Był grzesznikiem, o tak, bardzo religijnym grzesznikiem. Sam nazwał się pierwszym z grzeszników.

A więc, czytelniku, jeśli religia nie mogła zbawić ani Pawła ani Korneliusza, ani Nikodema ani Faryzeusza, to jakże może zbawić ciebie?

Czy słyszałeś kiedykolwiek o kimś tak religijnym, jak Jan Wesley, twórca metodyzmu? Był on duchownym Kościoła Anglikańskiego, a przecież sam powiedział o sobie, że nie jest nawrócony. Uważał się za chrześcijanina, ponieważ czytał Biblię, uczęszczał do Kościoła i odmawiał modlitwy. Mówił on, że wyznaczył sobie godzinę lub dwie dziennie na skupienie religijne. Przyjmował komunię św. i modlił się o świętość osobistą. W środy i piątki zachowywał post. Został misjonarzem wśród Indian i głosił Ewangelię. Lecz nie był zbawiony. „Któż mię nawróci?" — wołał. O, cóż to za wyznanie! Główną pobudką, dla której został misjonarzem, była, by użyć jego słów, „nadzieja na zbawienie własnej duszy". Oto dramat. Duchowny anglikański, pobożny i religijny, a przecież nie zbawiony.

Czy ty również polegasz na swym życiu religijnym w nadziei zbawienia? W takim razie oparłeś się na zawodnej nadziei i nie poznałeś jeszcze Chrystusa.

Jeśli religia może zbawić, to po co umarł Chrystus? Golgota była niepotrzebna, jeśli religia może również zbawić. Nie, czytelniku, jeden jest Zbawiciel: nie religia, lecz Chrystus.

MORALNOŚĆ

Wielu ludzi myśli, że będą zbawieni, ponieważ wiodą przykładne życie. Polegają oni na swojej moralności, w nadziei, że ich zbawi.

Przyjaciele, możecie czynić wysiłki w tym kierunku, ale to praca Syzyfowa. Jeśli życie moralne i prawe może zbawić, to po co umarł Chrystus? Jaką wartość ma wobec tego Jego śmierć? Nie potrzebujecie Chrystusa, jeśli się możecie zbawić sami.

Gdybyś mógł dojść do nieba, dzięki swym własnym wysiłkom, to wołałbyś na pewno: „Patrzcie na mnie! Dostałem się do nieba dzięki memu świętobliwemu życiu. Byłem tak dobry, tak moralny i prawy, że Bóg mię wpuścił do Raju. Nie trzeba mi było Zbawcy. Ignorowałem Chrystusa, zbawiłem się sam". Lecz nie, czytelniku, po tysiąc razy nie! Nikt nie będzie mógł tak powiedzieć, ponieważ nikt nie może być w życiu na tyle dobry, by zadowolić Boga.

„Wszystka sprawiedliwość nasza jest jako szata plugawa" (Izajasz 64:6), mówi Słowo Boże. „Nie masz sprawiedliwego ani jednego" (Rzym. 3:10). „Wszyscy zgrzeszyli" — przeto wszyscy potrzebują Zbawiciela.

Jeśli jesteś sprawiedliwy i jeśli ta sprawiedliwość pochodzi z ciebie samego, to nigdy nie zbliżysz się do Chrystusa. „Nie przyszedłem wzywać sprawiedliwych, lecz grzeszników do pokuty" (Łukasz 5:32) — powiedział Jezus. Czy jesteś sprawiedliwy? To w takim razie, przyjacielu, nie potrzebujesz Chrystusa.

„Nie jestem zdziercą, nie jestem niesprawiedliwy ani nie jestem cudzołożnikiem" — powiedział Faryzeusz. „Nie jestem grzesznikiem, jako ten celnik. Jestem sprawiedliwy". Lecz celnik, patrząc w ziemię i bijąc się w piersi, szeptał — „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu". Jezus usprawiedliwił celnika, a potępił faryzeusza (Łukasz 18:9-14).

Wiesz, że nie jesteś sprawiedliwy. Dlaczego nie życzyłbyś sobie, by twoi przyjaciele znali twe myśli? Czy myślisz, że jesteś gotów stanąć w obliczu świętego Boga?

Mówisz mi, że nie ma kurzu w tym pokoju? Ale wpuść tu promień słońca i popatrz! Czy nie ma kurzu? Miliony, miliony pyłków unoszą się w powietrzu.

Powiadasz, że jesteś sprawiedliwy. Ale zaczekaj chwilę. Pozwól, by promień świętości Bożej wszedł do twego serca. I co? Ujrzysz zepsucie, nikczemność zmazy, słowem — grzech.

Piotr wołał — „Jestem człowiekiem grzesznym, Panie!". Hiob wołał — „Jestem nikczemny". Izajasz powiedział — „Biada mi!". Mężowie ci byli przykładni i prawi, najbardziej moralni i sprawiedliwi w swej epoce. Lecz gdy ujrzeli Pana, ujrzeli samych siebie.

Oto świadectwo pewnego człowieka, który był zatrudniony w wymiarze sprawiedliwości jako kat: „Byłem zawsze bogobojnym, religijnym człowiekiem. Starałem się żyć uczciwie i moralnie i starałem się postępować z bliźnimi w myśl złotej zasady. Starałem się być dobrym małżonkiem i dobrym ojcem. Jeśli kiedykolwiek zbłądziłem, to nie z braku szczerych wysiłków". Brzmi to dobrze. Nieprawdaż? Lecz tkwi w tym fałsz. Na pierwszy plan wybija się ludzkie „ja". Człowiek ten mówi o swojej uczciwości i moralności i o wysiłkach dla stosowania się do złotej zasady. A gdzie Chrystus? Nie ma tu o Nim wzmianki. Człowiek ten pretenduje do religijności, ale nie do zbawienia. Nie ma tu wzmianki o odrodzeniu ani o przyjęciu Chrystusa. Człowiek ten chce być sam sobie zbawcą i opiera swą nadzieję na własnej uczciwości. Ten fundament jest fałszywy. Ale przecież miliony ludzi tak myśli.

A czy ty chcesz również polegać na własnej prawości? Przyjacielu, wiesz że nie jesteś sprawiedliwy. Jeśli porównywasz się z innymi ludźmi, to takie porównanie może wypaść na twoją korzyść; lecz jeśli oceniasz się wedle miary Bożej, to jakże bliski jesteś zguby! Bóg żąda doskonałej sprawiedliwości i jeden jest tylko, który taką doskonałość posiada: Jezus Chrystus. Jeśli przyoblekłeś się w Jego sprawiedliwość, to możesz być zachowany. Jeśli nie, będziesz potępiony.

Możesz czynić dobro, na jakie cię stać, lecz to, co najlepsze w tobie nie ostoi się przed Bogiem. Ale czy rzeczywiście czynisz to, co najlepsze? Wiesz, że tak nie jest. Za każdym razem możesz zrobić coś lepszego, niż poprzednio, a zatem nie zrobiłeś jeszcze tego, co najlepsze. I nikt nie może tego uczynić. Bądź uczciwy i przyznaj, że tak jest istotnie. Nie robisz tego, co najlepsze i wiesz o tym.

Tak, przyjacielu, potrzebny ci jest Chrystus. Tylko weselna szata Jego sprawiedliwości może cię zachować. Jak syn marnotrawny musisz odrzucić nikczemne łachmany i dać się przyoblec Jezusowi szatą bez skazy. Okryj się Jego zasługami, nie swoimi.

UCZYNKI

Wielu ludzi wierzy w zbawienie dzięki własnym dobrym uczynkom. Praktykują oni umartwienia i samozaparcie, dają jałmużny i modlą się, odwiedzają chorych i więźniów, odbywają dalekie pielgrzymki i umartwiają swe ciało. Dlatego też spodziewają się wejść do nieba. Pracują dla swego zbawienia, podczas gdy zbawienie to musi nastąpić wpierw, potem dopiero mogą działać jako zbawieni i przeżywać ten stan. Student musi się wprzód zapisać do uczelni, zanim będzie mógł pracować dla swej kariery po studiach. Ty zaś wprzód musisz przyjąć Chrystusa, a dopiero wtedy będziesz zbawiony; musisz wpierw otrzymać zbawienie, jeśli masz pracować nad nim. Co uczynił umierający łotr, aby być zbawionym? Nie mógł nic uczynić, bo jego ręce były przybite do krzyża. Nie uczynił nic, wszakże Jezus zbawił go.

W ludzkim planie zbawienia podkreśla się słowo „czynić", w planie Bożym mówi się o tym, co się „dokonało". Człowiek obstaje przy tym, by coś czynić, by czymś zapłacić, chce sobie zasłużyć na zbawienie. Bóg zaś mówi, że zbawienie dokonało się i nie ma już nic do zrobienia, bo Jezus wykonał wszystko.

Zbawienie, drogi czytelniku, jest darem. „Dar Boży jest żywot wieczny" (Rzym. 6:23). Co masz uczynić, aby pozyskać dar? Zapłacić? Jeśli byś zapłacił, to nie będzie to dar. Jeśli pracujesz po to, by mieć prawo do niego, to i wtedy nie będzie to darem. Dar jest bezpłatny i tak jest ze zbawieniem.

Ile zapłacił syn marnotrawny swemu ojcu? Jeśli mi powiesz, ile zapłacił, to i ja ci powiem, ile masz zapłacić. Lecz wiesz, że on nic nie zapłacił, bo niczego nie posiadał. Był on bankrutem, jak i ty jesteś bankrutem. Zbawienie, przyjacielu, jest bezpłatne i nie ma na nie ceny. Dlatego też nie da się go kupić.

Gdy byłem w Indiach, widziałem tzw. świętych ludzi, którzy pracowali nad swoim zbawieniem. „Po co leżysz na posłaniu nabitym gwoźdźmi?" — mogłem zapytać i na pewno otrzymałbym odpowiedź: „Dla zbawienia swej duszy". Lecz po co mają czynić to, czego Chrystus dokonał? Czyż On nie cierpiał, nie krwawił i czy nie umarł za nich? Czyż nie ofiarował się za ich grzech? Czyż Bóg nie zadowolił się ofiarą swego Syna? Cóż zatem mają oni lub co możecie dodać wy do dzieła dokonanego przez Chrystusa?

Posłuchaj Słowa Bożego. Jakże jasne jest ono! Jakże dobitne!

„Albowiem łaską jesteście zbawieni przez wiarę, i to nie z siebie, dar Boży to jest; nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił" (Efez. 2:8-9).

„Nie z uczynków sprawiedliwości, któreśmy czynili" (Tytus 3:5).

Nie robiącemu zaś, lecz wierzącemu w Tego, który usprawiedliwia niepobożnego, przyczytana bywa wiara jego za sprawiedliwość... Bóg przyczyta sprawiedliwość bez uczynków (Rzym. 4:5-6).

„Nie z uczynków" — jakże to wyraźnie powiedziane! Nie z uczynków waszych, ani z zasług, bo nic, co czynicie, nie ostoi się. Bo tylko Chrystus zbawia, jedynie Chrystus. Obyś przyszedł do Niego i obyś chciał polegać na Jego dziele, dokonanym na Golgocie, obyś Mu chciał zaufać, aby być zbawionym!

PRZYKAZANIA

Niektórzy ludzie myślą, iż są zbawieni dzięki temu, że zachowują przykazania. Lecz Jezus powiedział — „Nikt z was nie zachowuje zakonu" — i ja jestem skłonny wierzyć raczej Jemu, niż wam. Nie zachowywałeś przykazań, przyjacielu, i co więcej, zdajesz sobie z tego sprawę. W tym czy w innym momencie swego życia naruszyłeś co najmniej jedno z przykazań. A Bóg mówi: „Ktokolwiek by zachowywał cały zakon, a w jednym go przestąpił, winien jest całego zakonu" (Jakub 2:10). Jedno przykazanie, jeden grzech, a naruszyłeś cały zakon.

Jesteś więc osądzony, jesteś potępiony, jesteś grzesznikiem, popełniłeś występek i jesteś winny. Dobrze, co więc masz czynić? Powiesz pewnie — „O, przewrócę kartę księgi życia i zacznę od nowa i już nigdy nie przekroczę żadnego przykazania." Czyżby? Nie bądź taki pewny. Naprawdę, nie jestem skłonny ci wierzyć. Lecz nawet, gdybyś mógł, to co z przeszłością? Co będzie wobec tego, że przekroczyłeś przykazania? Czy Bóg to zapomni? Na pewno nie. Musisz odpowiedzieć za każdy grzech, tak długo, dopóki tej odpowiedzialności nie przejmie za ciebie Chrystus. On nie naruszył żadnego przykazania, był bez grzechu, przestrzegał zakon nienagannie. Lecz ponieważ ty tego nie czyniłeś, potrzebna była ofiara pojednania. Oto On, Baranek Boży, jest moją ofiarą. Dlaczego nie chcesz, aby był przebłaganiem i za ciebie?

Czyste karty księgi życia i czyste życie są ideałem, ale pamiętaj, że wciąż masz do czynienia ze starymi kartami w tej księdze i że one są splamione grzechem. Bóg ich nie przeoczy. One muszą być oczyszczone. Każdy dług musi być wymazany.

Wyobraź sobie, że przekroczyłeś swe konto w składzie handlowym i że pewnego dnia chcesz zacząć je spłacać. Czy to zmaże twój dług i oczyści twe konto? Na pewno nie. Dług pozostaje, dopóki nie będzie spłacony. Obróć nową kartę w księdze życia, zacznij przestrzegać przykazań, lecz co będzie z tymi przykazaniami, które naruszyłeś w przeszłości? Pomyśl jednak, że przychodzi ktoś, by spłacić twoje długi. Co wówczas? Możesz zaczynać od nowa. Płać od tej chwili na bieżąco, a wszystko będzie dobrze. Przyjacielu, Chrystus spłacił twój dług. On ofiarował się za każde przykazanie, które przekroczyłeś, za każdy grzech, w który popadłeś. Uwierz w to, złóż Mu dzięki i bądź wolny.

Tyle jest sensu w mówieniu o zachowaniu zakonu dla zbawienia, co w zaofiarowaniu pacjentowi w lecznicy książki o zachowaniu zdrowia. Pacjent cierpi na raka i potrzebuje leczenia. Ty zaś potrzebujesz kogoś, kto by wziął twą chorobę na siebie, bo ty jesteś chory, też cię toczy rak grzechu. Ten ktoś ma ci dać zdrowie, a nie księgę praw. Przyjacielu, Chrystus to uczynił, On odjął od ciebie twój grzech, zaniósł w swym ciele na krzyż, a teraz daje ci życie swoje, życie wieczne.

Paweł walczył wciąż z judaistami, którzy chcieli narzucić uczniom Pańskim zakon. Posłuchajmy, co mówi Paweł:

„Przetoż z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwione żadne ciało. Człowiek bywa usprawiedliwiony przez wiarę bez uczynków zakonu" (Rzym. 3:20-28). „Jeśli sprawiedliwość jest z zakonu, to Chrystus umarł nadaremno" (Gal. 2:16-21).

Zakon nie zbawi duszy mej, Nie zbawią mię uczynki cnót, Bo tylko Chrystus zbawi mię, W Nim źródło łaski żywych wód.

CHRYSTUS — JEDYNY ZBAWICIEL

Czytelniku, dotychczas rozważałem drogi ludzkie — religię, moralność, uczynki, przykazania, teraz niech mi wolno będzie zwrócić twą uwagę na Bożą drogę zbawienia. Jeden jest tylko, który może zbawić, a jest nim zmartwychwstały, żywy Chrystus.

„Jam jest droga; nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze mnie" (Jan 14:6).

Jezus Chrystus i nikt inny. Nie religia, ani moralność, ani dobre uczynki. Chrystus, Syn Boży, jest naszym jedynym Zbawicielem.

On jest „drogą". Nikt nie może przyjść do Boga, jak tylko przezeń. Ani przez Mojżesza, ani przez Buddhę, ani przez Mahometa, ani przez Konfucjusza. Ani przez żadnego księdza, ani przez pastora, ani przez popa, a jedynie przez Chrystusa. Czy chcesz, by cię On zbawił?

„I nie masz w nikim zbawienia, albowiem nie masz innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni" (Dzieje Apostolskie 4:12).

Wspaniały werset. Nie ma jaśniejszego stwierdzenia w Biblii. Zbawienie jest tylko w Nim. Czy wierzysz w to? „I nazwiesz imię jego Jezus, albowiem On zbawi lud swój". Czy odwrócisz się od wszystkiego i zaufasz Jemu jedynie? On tylko może cię zbawić.

„Ale czy On mię zbawi?" — zapytasz. „Ten, który przyjdzie do mnie, nie będzie odrzucony precz" — oto Jego własne słowa (Jan 6:37). On może cię odrzucić, bądź przyjąć. Lecz On powiedział, że cię nie odrzuci precz. Cóż zatem uczyni? Przyjmie cię. Podziękuj Bogu za takiego Zbawiciela.

CO MUSISZ UCZYNIĆ

Myślisz może, iż skoro Bóg zgotował zbawienie, to już nic nie pozostaje ci do zrobienia. O, cóż za omyłka! Czy nie widzisz, że musisz przyjąć to, co ci Bóg daje? Biblia mówi — „Wybierz, weź, przyjmij". Zbawienie zostało zgotowane, lecz ty musisz je przyjąć. Mogę ci podać kubek wody, lecz ty musisz go przyjąć. Rzeczą lekarza jest, by ci przepisał lekarstwo, lecz cóż ci ono dopomoże, jeślibyś go nie przyjął? Musisz przyjąć Jezusa Chrystusa, jeśli masz być zbawiony.

Tak, przyjacielu, przyjmij Chrystusa. „A tym, którzykolwiek Go przyjęli, dał tę moc, aby się stali synami Bożymi" (Jan 1:12). Lecz tylko ci, którzy Go przyjęli, są Jego synami i córkami. Nie możemy niczego przyjąć, jeślibyśmy się nie zdecydowali. Również bez decyzji nie możemy przyjąć zbawienia. Musimy działać. Wybór jest bezwzględnie niezbędny. Przyjmij więc Chrystusa, przyjmij Go teraz.

I pamiętaj, że jest różnica między wierzeniem umysłem a przyjęciem w sercu. Wierzysz, że możesz zejść po schodach na dół. Ale schody nie zaprowadzą cię na dół, jeśli po nich nie będziesz stąpał. Wierzysz, że pociąg może cię zawieźć do miejsca przeznaczenia, ale nie dojedziesz do celu podróży, jeśli nie wejdziesz do pociągu. Wierzysz, że Jezus może cię zbawić. Lecz nie będziesz zbawiony, dopóki nie zaczniesz postępować wiarą i dopóki Mu nie zaufasz.

Biblia mówi: „Wierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony" (Dzieje Apostolskie 16:31). Musisz zatem wybrać Chrystusa, przyjąć Go, polegać na Nim, oddać Mu się, położyć w Nim całą wiarę. Ufność bowiem jest warunkiem zbawienia.

OTO TERAZ JEST CZAS

A zatem wiesz, że musisz być zbawiony, lecz być może, że odkładasz to na później. Lecz nie ma przyszłości u Boga. „Oto teraz czas stosowny, oto teraz dzień zbawienia" (2Kor. 6:2).

Czas Boży jest czasem obecnym. Przyjacielu, godzina mija, czas jest teraz, teraz jest moment decyzji. Jutro może być za późno. „Nie chlub się jutrem, bo nie wiesz, co jutro przyniesie" (Przypowieści Salomonowe 27:1).

Cokolwiek czynisz, nie zwlekaj. Przyjmij Chrystusa, przyjmij Go teraz. W tej chwili żywot wieczny może stać się twoim udziałem. „Szukajcie Pana, póki może być znaleziony, wzywajcie Go, póki blisko jest" (Izajasz 55:6). Przyjdzie czas, gdy nie będziesz mógł Go znaleźć; przeto przyjmij Go, przyjmij Go teraz.


Koniec rozdziału pierwszego