John Newton, kiedy pisał powyższe słowa, myślał przede wszystkim o osobistym stosunku mężczyzny czy niewiasty do Chrystusa. Ale poprawny osobisty stosunek do Chrystusa i poprawne wyobrażenie o Nim, mówiąc doktrynalnie, nie mogą być rozdzielone jeden od drugiego — jak rzeczywiście nie omieszkał wskazać Newton.
Tajemnica Osoby naszego Pana napełniała jego uczniów zdumieniem. „Cóż to za człowiek?" — pytali. I na pytanie to nie otrzymali odpowiedzi, dopóki nie przyszedł Duch Święty, by wprowadzić ich we wszelką prawdę. Nawet wtedy tajemnica nie została w pełni odsłonięta; tak samo jest dzisiaj jak było wtedy, gdy nasz Pan wypowiedział te słowa: „nikt nie zna Syna, tylko Ojciec" (Mat. 11,27). Ale odpowiedź, którą otrzymali pod kierownictwem Ducha Świętego, znajduje swoje ostateczne wyrażenie we wstępnych słowach Ewangelii Jana: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo... A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas... Boga nikt nigdy nie widział, lecz jednorodzony Bóg, który jest na łonie Ojca, objawił go" (Jana 1,1; 14,18). W świetle tego objawienia Jan i pozostali uczniowie mogli spojrzeć wstecz ze zrozumieniem słów i czynów Pana, których w swoim czasie nie potrafili całkowicie pojąć.
To, że nasz Pan Jezus Chrystus jest wiecznym Synem Bożym, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia, jest historyczną prawdą chrześcijańską, mającą swój początek już w samym świadectwie apostolskim. Jest On całkowicie Bogiem i całkowicie Człowiekiem, jego ludzka natura jest tak samo doskonała jak jego Boska natura, i jednoczy On Boskość i Człowieczeństwo w jednej Osobie. Nie możemy myśleć o Nim jako o podwójnej osobowości, i nie powinniśmy ulec pokusie, by mówić, że On powiedział czy uczynił to czy tamto jako Bóg, a zrobił czy powiedział coś innego jako człowiek. Takie rozróżnianie może wydawać się skuteczne przy wygłaszaniu kazań, ale reprezentuje ono ten cienki koniec bardzo niebezpiecznego klina. Od Jego przyjścia na ten świat, we wszystkim czym On jest, jak również we wszystkich Jego czynach i słowach widzimy, że to jest Bóg-Człowiek, Słowo które stało się ciałem, a widząc Go widzimy Ojca.
Jednak niektórzy chrześcijanie mogą odczuwać, że trudno jest uniknąć patrzenia na naszego Pana jako na w pewnym sensie „podwójną osobowość", albo jako na działającego w pewnym charakterze jako Bóg, a w innym jako człowiek. Doskonałość jego Bóstwa i Człowieczeństwa z jednej strony, i jedność jego Osoby z drugiej, mogą być najlepiej zabezpieczone przez klasyczne, chrześcijańskie uznanie dwóch natur w jednej Osobie. Prawdą jest, że w niektórych przypadkach jest bardziej widoczna jego Boskość, w innych zaś jego ludzka natura. Jednak ta ludzka osobowość nigdy nie jest całkowicie wyłączona z tej pierwszej, ani też Boskość z tej drugiej. Weźmy jeden decydujący przykład: Bóg jest nieśmiertelny, ale Jezus umarł. Mamy Biblijną gwarancję, by wierzyć, że On stał się człowiekiem po to, aby móc umrzeć (Hebr. 2,14). Stwierdzenie, że „Bóg umarł" należy do poetyckiego prawa hymnów, a nie do trzeźwej, teologicznej prozy. Jednak podczas gdy to był Człowiek Chrystus Jezus, który umarł, pozostaje prawdą, że On nigdy pełniej nie objawił Boga niż w godzinie śmierci: „Bóg w Chrystusie świat z sobą pojednał" (2Kor. 5,19). Na koniec musimy z wielką pokorą uzmysłowić sobie, że ubóstwo naszego rozumu i języka nigdy nie odda sprawiedliwości Osobie tego, którego „nikt nie zna... tylko Ojciec" (Mat. 11,27).
Kiedy mówimy o wcieleniu naszego Pana, powołujemy się na fakt, że On stał się Człowiekiem; stał się Człowiekiem, nie przestając być Bogiem. Jego wcielenie jest cudem, niepowtarzalnym cudem; nic podobnego nigdy przedtem ani potem się nie wydarzyło. Nie byłoby więc w tym nic dziwnego, gdyby coś z tego cudownego charakteru zostało objawione w sposobie, w jaki się to odbyło.
Świadectwo Nowego Testamentu potwierdza, że odbyło się to w cudowny sposób, gdyż nasz Pan, jak ujmuje to dawne wyznanie wiary, „poczęty był przez Ducha Świętego, narodził się z Marii dziewicy".
Powinniśmy rzeczywiście jasno mieć zapisane w naszych umysłach wcielenie naszego Pana i jego narodzenie się z dziewicy. Jego wcielenie to jest fakt, że On stał się człowiekiem; jego narodzenie się z dziewicy jest środkiem, przez który On stał się człowiekiem. Są ludzie, którzy akceptują wcielenie, ale zaprzeczają narodzeniu się z dziewicy, podobnie jak inni (na przykład muzułmanie), którzy przyjmują Jego narodzenie się z dziewicy, ale zaprzeczają wcieleniu. Bóg mógł, gdyby zechciał, zastosować jakiś inny sposób posłania na ten świat swego Syna jako człowieka. Jednak świadectwo Pisma Świętego mówi nam, że środkiem, który On obrał, było narodzenie z dziewicy; i tak przyjmowanie jednego, podczas gdy zaprzecza się drugiemu, to jest rozdzielanie dwóch rzeczy, które Bóg złączył razem. Byłoby dobrze zapytać, czy ci, którzy przyjmują wcielenie, podczas gdy zaprzeczają narodzeniu z dziewicy, naprawdę wierzą w to samo wcielenie co ci, którzy przyjmują obie te rzeczy.
Bez wątpienia istnieje prawidłowość w narodzeniu z dziewicy jako środka wcielenia. Nasz Pan przyszedł od Boga jak nikt nigdy przedtem; czy nie łączy się to z tym, że On przyszedł od Boga w sposób, w jaki nikt nigdy nie przyszedł przedtem? Poza tym, gdy idziemy śladem wiary chrześcijańskiej z powrotem do jej fundamentów, znajdujemy te dwie doktryny — fakt wcielenia i narodzenie z dziewicy jako środek wcielenia — stojące jedna przy drugiej. Zarówno fakt, jak i środek, są cudowne od początku do końca. Jest nieznaczące i w rzeczywistości niemożliwe podanie jakiegokolwiek wyjaśnienia narodzenia z dziewicy w sensie biologicznej partenogenezy; nie można tego wciągnąć w ramy żadnego naturalnego procesu. Tutaj działa w swej pełni Bóg, a jedyne ludzkie pośrednictwo należało do pokornej panny z Nazaretu, która powiedziała: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego" (Łuk. 1,38).
Ale dla tych, dla których Pismo Święte jest ostatecznym autorytetem, narodzenie z dziewicy jest dostatecznie potwierdzone jako środek, przez który wieczne Słowo stało się ciałem. Mateusz i Łukasz obaj składają tego świadectwo, a w całym Piśmie Świętym nie znajdziemy żadnego alternatywnego opisu. To co piszą Mateusz i Łukasz na temat narodzenia naszego Pana, jest całkowicie niezależne, nie ma żadnej wątpliwości, że jeden nie czerpał informacji od drugiego. W rzeczywistości oni są tak niezależni, że ci, którzy próbują łączyć szczegóły ich opisów, napotykają na dobrze znane problemy. Tym bardziej wywierające wrażenie są te punkty, co do których zgodni są obaj autorzy. Trzy z nich wymagają szczególnego zwrócenia uwagi: a) nasz Pan narodził się w Betlejem; b) narodził się z Marii, która była zaręczona z członkiem rodziny Dawida o imieniu Józef; c) poczęty został poprzez ponadnaturalne działanie Ducha Świętego w czasie, gdy była ona jeszcze dziewicą. Z tych trzech punktów zgodności ten trzeci jest tym, który stanowi cud.
Pismo Święte składa świadectwo o Chrystusie. Gdyby nie jego świadectwo, nasza wiedza o nim byłaby nieskończenie mała, a nasza wiedza o drodze zbawienia przez wiarę w niego praktycznie by nie istniała. Świadectwo o Nim jest jedno i jest zgodne. Chrystus, o którym Biblia składa świadectwo jako o naszym Zbawicielu i Panu, który jest nadprzyrodzonym Chrystusem, a jednak głęboko ludzkim Chrystusem, Synem Bożym i Synem Człowieczym.
Nigdy nikt nie żył, ani nie umarł tak jak On; nikt nigdy jak On nie zmartwychwstał. Droga Jego życia na ziemi była unikalna, zakończenie jego życia na ziemi było unikalne; nie można inaczej wnioskować jak tylko, że początek jego życia na ziemi winien być unikalny. I był on unikalny, ponieważ Chrystus, o którym Pismo Święte składa świadectwo, jest narodzonym z dziewicy Chrystusem.
F.F. Bruce